Niezależnie od tego, jak bardzo próbowałam nabrać dystansu, zależało mi na nim. Nie byłam gotowa, żeby o nim całkowicie zapomnieć.
Tytuł: Elita
Autor: Kiera Cass
Wydawnictwo: Jaguar
Rok wydania: 2014
Ilość stron: 328
Cena katalogowa: 37,90 zł
Jakiś czas temu recenzowałam dla Was Rywalki, czyli pierwszy tom kultowej serii, napisanej przez Kierę Kass. (Link dla tych, którzy przegapili :)) I jak wiecie, nie szczędziłam pochwał dla tej książki. Podczas mojego pierwszego maratonu czytelniczego, postanowiłam nadrobić dwie kolejne części, które już od dawna krzyczały do mnie z regału 'przeczytaj mnie!". Dziś więc opowiem Wam o moich spostrzeżeniach na temat Elity.
Rywalizacja w drodze do korony przybrała ostry wymiar, z trzydziestu pięciu dziewcząt, które przybyły do pałacu, aby wziąć udział w eliminacjach, zostało jedynie sześć.
America wciąż nie dopuszcza do siebie myśli, że miałaby stać się księżniczką jednak nie może zaprzeczać uczuciom do księcia Maxona, które zaczynają kiełkować w jej sercu.
Jednocześnie jej dawna miłość, Aspen Lager nie daje łatwo o sobie zapomnieć, zwłaszcza od kiedy stał się gwardzistą w pałacu i co noc trzyma wartę pod drzwiami jej komnaty.
Młody monarcha nie może w nieskończoność przeciągać podjęcia decyzji, jednak nie będąc pewnym uczuć swojej faworytki wciąż stara się zabiegać o sympatię pozostałych dziewcząt.
Niepokorny gwardzista gotów jest zaryzykować swoją niedawno zdobytą pozycję społeczną, by skraść choć chwilę sam na sam ze swoją byłą dziewczyną, nie zważając na ryzyko, jakie niosą ich potajemne spotkania.
Sama America niestety wciąż nie potrafi odpowiedzieć sobie na pytanie, czy pragnie dawnego życia u boku Aspena i swojej rodziny, o którym niegdyś tak bardzo marzyła, czy też chciałaby sięgnąć po koronę, która zdaje się być na wyciągnięcie ręki i zostać Pierwszą Córką Illei.
I ... tak do samego końca książki. Druga część jest niesamowicie nudna i przegadana! Ciężko było mi uwierzyć, że wyszła spod ręki tej samej autorki! Przez cały czas czytamy o niezdecydowaniu głównej bohaterki. Trójkąt miłosny Maxon-America-Aspen całkowicie zdominował fabułę, przez co stała się niesamowicie nużąca i jednowymiarowa.
Miłość była rodzajem cudownego strachu.
Nadal niewiele dowiadujemy się o pozostałych kandydatkach biorących udział w eliminacjach. Mam wrażenie, że autorka poświęciła im mniej uwagi niż w pierwszej części, co było sporym zaskoczeniem.
Przypuszczałam, że w Elicie poznamy bliżej finałową szóstkę. Nic bardziej mylnego! Na dobrą sprawę otrzymaliśmy jedynie obraz każdej z nich z punktu widzenia Ami. Nasza bohaterka na każdym kroku porównuje się z pozostałymi w pałacu dziewczętami pod kątem tego, czy byłaby lepszą królową niż one. Przypominam, że nadal utrzymuje, nawet przed samą sobą, że właściwie wcale nie chce nią być :)
Jeśli podobnie jak ja, liczyliście na rozwinięcie wątku o rebeliantach, to tu też czeka na Was rozczarowanie. Owszem, ataki na pałac nasilają się, jednak o buntownikach nadal wiemy jedynie tyle, że dzielą się na frakcje z Południa i Północy i że.. NADCHODZĄ!
Wielka szkoda, że autorka w dalszym ciągu powstrzymywała się od rozwinięcia tematu rebeliantów. Uważam, że zmarnowała potencjał tego wątku. Z całą pewnością byłby fantastycznym kontrastem dla przemyśleń Americi związanych z podjęciem decyzji i co tu kryć, napędziłby akcję, która w tej części niestety kuleje.
Być może kluczem do sukcesu jest zachowanie chłodnej głowy, kiedy inni wpadają w panikę.
Tym sposobem Kiera Cass wystawiła cierpliwość czytelnika na ogromną próbę, poświęcając CAŁĄ część jedynie wątkowi wyboru i to nie tyle ze strony księcia, co właśnie niezdecydowanej Ami. Uwierzcie mi, że w pewnym momencie miałam ochotę potrząsnąć naszą bohaterką wołając "HALO! Dziewczyno, obudź się!!" I nie mogło się to skończyć inaczej, panna Singer trafiła na moją listę najbardziej irytujących damskich postaci książkowych.
Gdybym pisała tę recenzję bezpośrednio po przeczytaniu Elity, z pewnością skończyłoby się jedynie na podzieleniu się z Wami frustracją, jaką we mnie wywołała. Aczkolwiek, jak wspominałam Wam już na początku, trwał maraton czytelniczy, więc od razu sięgnęłam po kontynuację, czyli "Jedyną". Nie będę teraz zdradzać Wam co wydarzyło się dalej, gdyż jak obiecałam, każdej części poświęcę osobny post. Pozwoliło mi to jednak, spojrzeć na Elitę z nieco innej perspektywy i ocenić ją przez pryzmat dalszych wydarzeń.
Ale jak miałam dokonać wyboru, skoro obie możliwości były równie dobre?
Druga część Rywalek była więc, w mojej ocenie, zdecydowanie słabsza niż książka otwierająca serię. Było w niej stanowczo zbyt mało akcji a za wiele przemyśleń i wahania ze strony Americi. Wątki mające duży potencjał, zostały potraktowane bardzo powierzchownie.
Patrząc jednak na Elitę z perspektywy Jedynej, możemy ocenić ją łaskawiej. Określiłabym tę książkę jako zabieg budowania napięcia, przed ostatecznymi wydarzeniami. Z punktu widzenia całości, ma to jak najbardziej sens. Na pierwszy rzut oka ta część wydaje się być słaba i niedopracowana. Polecam jednak wstrzymać się z opiniowaniem do momentu przeczytania Jedynej. Daję słowo, że dopiero wtedy będziecie mogli właściwie ocenić każdą z części.
Więcej oczywiście opowiem Wam w poście z recenzją Jedynej a tymczasem życzę powodzenia przy czytaniu Elity. Książkę, pomimo pozornego braku akcji, czyta się błyskawicznie. Sięgnijcie jednak do swoich pokładów cierpliwości i weźcie trzy głębokie wdechy, gdy Ami zacznie doprowadzać Was do szału. Obiecuję, że wybaczycie jej wszystko w trzeciej części. :)
Buziaki, Kobieta z Pasją.
Za możliwość przeczytania książki, dziękuję Wydawnictwu Jaguar.